
Pieczyngowie jako czynnik polityczny i militarny na stepach nadczarnomorskich byli znani Bizancjum od IX wieku, kiedy to w latach 894-896 wystąpili jako sojusznicy Symeona, władcy Bułgarii w walce przeciwko sprzymierzonym z Konstantynopolem Węgrom, wypierając tych ostatnich do Niziny Panońskiej i zajmując ich miejsce nad dolnym Dunajem. W następnym wieku Pieczyngowie stali się istotną siłą w rejonie nadczarnomorskim zarówno jako sprzymierzeńcy, jak i wrogowie Cesarstwa, jakkolwiek nie stanowili bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa Bizancjum, między innymi ze względu na istniejący bufor w postaci Bułgarii. Ten stan rzeczy zmienił się jednakże ostatecznie w pierwszych dekadach XI wieku, kiedy to po podboju Bułgarii dolny Dunaj stał się bizantyńską granicą; wówczas też na nadczarnomorskich stepach zaczęła kształtować się nowa sytuacja, co wiązało się bezpośrednio ze wzmocnieniem państwowości ruskiej za czasów Włodzimierza I Wielkiego i jego syna Jarosława, którzy rozpoczęli aktywne działania zmierzające do zabezpieczenia południowej granicy Rusi przed koczownikami. Jak można przypuszczać, kroki podjęte przez ruskich książąt (takie jak budowa umocnień nadgranicznych), ich militarne sukcesy w walce z koczownikami oraz nacisk od wschodu nowej fali tureckich plemion − Uzów doprowadziły do migracji pieczyńskich plemion na zachód, właśnie nad dolny Dunaj.
Regularne najazdy Pieczyngów na terytorium Bizancjum rozpoczęły się za panowania Konstantyna VIII i odtąd walki z koczownikami trwały aż do 1091 roku, czyli do zwycięstwa Aleksego I pod Lebunion. W 1027 roku doszło do wyprawy pieczyńskiej, która dotarła w głąb Bułgarii, gdzie początkowo koczownicy odnosili sukcesy, zadając znaczne straty stacjonującym tam bizantyńskim oddziałom. W tej sytuacji cesarz mianował głównodowodzącym Konstantyna Diogenesa, który zdołał pokonać Pieczyngów i zmusić ich do odejścia za Dunaj. Kolejny najazd pieczyński spadł na Bizancjum w końcu panowania Romana III Argyrosa, kiedy to w 1033 roku przekroczyli oni Dunaj i spustoszyli ziemie naddunajskiej Bułgarii. Również w kolejnych trzech latach źródła odnotowują aktywność koczowników na południe od Dunaju.
W 1034 roku koczownicy spustoszyli ziemie bułgarskie aż po Tesalonikę, a zimą 1035 roku przeszli po skutym lodem Dunaju i najechali ziemie bułgarskie i trackie. Szczególną aktywnością odznaczyli się Pieczyngowie wiosną 1036 roku, kiedy to przeprowadzili trzy najazdy na ziemie romejskie, zabijając wszystkich zdatnych do noszenia broni i poddając jeńców okrutnym torturom. Skalę sukcesu najeźdźców oddaje również fakt, że zdołali oni schwytać aż pięciu bizantyńskich strategów, co może świadczyć o zaciętości walk z regularnymi oddziałami cesarza.
Jak już zostało wspomniane, w pierwszej połowie XI wieku Pieczyngowie dzielili się na trzynaście plemion, nad którymi najwyższą władzę miał sprawować Tyrach syn Wiltera. W tym czasie wystąpił jednak przeciwko niemu wódz imieniem Kegen, który zdołał pozyskać sobie dwa plemiona, jednak w wyniku niepomyślnych starć został on zmuszony do szukania schronienia na ziemiach Cesarstwa. Na czele podległych sobie sił zbliżył się do Dorostolon i rozpoczął rokowania z namiestnikiem Paristrionu, Michałem, który o wszystkim powiadomił Konstantyna Monomacha. Władze Cesarstwa postanowiły wykorzystać sytuację i wyraziły zgodę na osiedlenie się Pieczyngów na terenach nadgranicznych. Sam Kegen udał się do Konstantynopola, gdzie został ochrzczony i uhonorowany tytułem patrikiosa. Powierzono mu także dowództwo w trzech naddunajskich twierdzach (kastra). Kegen, wykorzystując je, przekraczał Dunaj i nękał swoich współziomków najazdami, podczas których polowano na kobiety i dzieci sprzedawane następnie w niewolę Bizantyńczykom. Takie postępowanie nie przyczyniało się jednak do wzrostu bezpieczeństwa i spokoju na naddunajskiej granicy, na co mógł liczyć cesarz Monomach, przyjmując życzliwie pieczyńskiego uciekiniera, gdyż wywołało wzburzenie ze strony Tyracha, który miał nawet zwrócić się do cesarza z prośbą o powstrzymanie działań Kegena jako niezgodnych z traktatami bizantyńsko-pieczyńskimi.
Kiedy monity Tyracha pozostały bez odpowiedzi, zdecydował się on na krok dotąd w dziejach Pieczyngów niespotykany. Zimą 1046-1047 roku na czele podporządkowanych sobie plemion sforsował zamarznięty Dunaj, wkraczając na tereny Cesarstwa. Na wieść o ataku koczowników przygotowano kontrofensywę, w której miały wziąć udział oddziały duksa Adrianopola Konstantyna Areianitesa i zarządcy Bułgarii Bazylego Monachosa, którzy otrzymali polecenie połączenia się z tagmata Paristrionu oraz Pieczyngami Kegena. Działania rozpoczęły się wiosną, jednakże do poważniejszych walk nie doszło, gdyż Pieczyngowie osłabieni przez zimę oraz liczne choroby i atakowani przez Kegena poddali się regularnym bizantyńskim oddziałom.
Praktycznie bezkrwawy sukces nad koczownikami władze bizantyńskie postanowiły jeszcze zdyskontować, osadzając jeńców w charakterze kolonistów pomiędzy Sofią a Niszem; odrzucono natomiast drastyczną propozycję Kegena, by zmasakrować jego współziomków.

Osiedleni Pieczyngowie mieli być z inicjatywy części cesarskiego dworu wykorzystani do walki ze sprawiającymi coraz więcej problemów Turkami w Azji Mniejszej. W tym celu powołano w 1048 roku pod broń 15 tysięcy koczowników jako pomoc dla oddziałów bizantyńskich walczących na wschodniej granicy. Początkowo sytuacja wydawała się rozwijać zgodnie z zamierzeniami cesarza Konstantyna IX Monomacha, gdyż siły pieczyńskie zostały przetransportowane na azjatycki brzeg Bosforu i pod kierownictwem patrikiosa Konstantyna Hadrobalanosa ruszyły w kierunku Iberii. Jednak już wkrótce sytuacja zmieniła się diametralnie, bowiem Pieczyngowie zaprzestali marszu i rozpoczęli naradę, co powinni dalej robić. Opis narady zamieszczony u Jana Skylitzesa dowodzi, jak bezpodstawne były plany władz cesarstwa, by wykorzystać Pieczyngów do walk na wschodzie, gdyż przeciwni temu byli niemal wszyscy Pieczyngowie. Wprawdzie niewielka część sugerowała kontynuację marszu w kierunku Iberii, ale czyniła to jedynie z obawy przed walką z oddziałami bizantyńskimi w obcym miejscu, większość natomiast zachęcała do buntu i stawienia oporu cesarskim żołnierzom w górzystej części Bitynii. Z kolei wódz Kataleim stwierdził, że należy powrócić do miejsc zamieszkania w Europie. Największą przeszkodą w realizacji tego planu była konieczność przeprawy przez Bosfor, co jednak za radą Kataleima udało się Pieczyngom uczynić wpław, następnie buntownicy udali się szybkim marszem ku Sardyce.
Jan Skylitzes, opisując bunt oddziałów pieczyńskich, wspomina o ich obawie przed walką z oddziałami bizantyńskimi, lecz nie mówi, by do takowych doszło. Z toku narracji można wywnioskować, że koczownicy bez przeszkód przebyli trasę od Damatrys w Azji Mniejszej do Sardyki w Europie, włącznie z przeprawą przez Bosfor w pobliżu Konstantynopola. Nie można również sądzić, że rewolta pozostała dla władz tajemnicą, bowiem Pieczyngom nie udało się wyeliminować wszystkich przydzielonych im Bizantyńczyków, gdyż Hadrobalanos zdołał uniknąć śmierci, chroniąc się w pałacu w Damatrys. Wprawdzie wydarzenia mogły rozwijać się zbyt szybko, aby Konstantyn Monomach zdołał przedsięwziąć konkretne kroki, jednakże bardziej prawdopodobne wydaje się, że władze w Konstantynopolu uznawały Pieczyngów za element całkowicie pewny, któremu nie trzeba poświęcać zbyt wielkiej uwagi, a który zarazem mógł w dość istotny sposób wspomóc militarnie państwo.
Bunt i powrót do Europy 15 tysięcy Pieczyngów nie tylko oznaczał fiasko planu cesarza wobec koczowników mającego przekształcić ich w podatników i żołnierzy Cesarstwa, lecz także stanowił początek długoletnich wojen, których efektem była całkowita destabilizacja sytuacji na Bałkanach i faktyczna utrata nad nimi kontroli przez Konstantynopol. Bezpośrednio bowiem po przybyciu do Sardyki przywódcy Pieczyngów zebrali swoich ludzi osiedlonych na okolicznych ziemiach, a następnie poprowadzili ich za Starą Płaninę ku naddunajskim nizinom, natomiast jeden z wodzów, Seltes, pozostał w pobliżu Łowecz − twierdzy, która strzegła przejścia przez góry. Jednak został stamtąd wyparty przez dowodzącego macedońskimi oddziałami Konstantyna Areianitesa, który po zajęciu tej ważnej twierdzy wycofał się na południe, nie kontynuując operacji przeciwko zbuntowanym Pieczyngom.
W ten sposób plemiona pieczyńskie schroniły się na równinie pomiędzy Dunajem a Starą Płaniną, rozciągającej się aż do Morza Czarnego. Tereny te, bogate w lasy, wodę i pastwiska, więc idealne dla koczowniczego stylu życia, lokalna ludność miała zwyczaj nazywać Stoma Wzgórzami. Stamtąd koczownicy wyruszali na łupieżcze wyprawy, pustosząc ziemie zamieszkałe przez Romejów, czyli najprawdopodobniej temy Tracji i Macedonii. W tej sytuacji Konstantyn Monomach postanowił ponownie wykorzystać do walki ze zrewoltowanymi koczownikami Kegena i wezwał go do Konstantynopola, gdzie jednak doszło do zamachu na pieczyńskiego wodza. Gdy następnie pojawiły się niesnaski w kontaktach z cesarzem, Kegen wraz z synami znalazł się w areszcie domowym, a jego współplemieńców postanowiono rozbroić, co doprowadziło do ich ucieczki na północ i przyłączenia się do zbuntowanych plemion.
Zjednoczeni już wówczas i odpowiednio przygotowani do walki Pieczyngowie rozpoczęli ofensywę. Przekroczywszy Starą Płaninę i założywszy obóz nieopodal twierdzy Aule, najeżdżali i łupili ziemie trackie. Przeciwko najeźdźcom wyruszył już po raz trzeci magistros Konstantyn Areianites na czele podległych sobie oddziałów, jednakże poniósł klęskę pod Dampolis i wycofał się do Adrianopola, skąd wysłał list do cesarza z informacją o katastrofalnym wyniku bitwy i o potrzebie powołania nowej armii, gdyż podległe mu zdemoralizowane klęską oddziały nie są w stanie już walczyć z Pieczyngami.
Klęska pod Dampolis uświadomiła cesarzowi powagę sytuacji, dlatego też przeciwko koczownikom została wysłana nowa potężna i doświadczona armia, w skład której weszły wschodnie tagmata pod dowództwem stratelatesa Wschodu Katakalona Kekaumenosa oraz oddział najemników Herwego Frankopulosa; całością sił natomiast kierował obdarzony godnością stratega autokratora, rektor Nikefor. Jednocześnie Konstantyn Monomach podjął próbę skłócenia Pieczyngów i rozbicia ich jedności, wykorzystując w tym celu przebywających nadal w Konstantynopolu wodzów, którzy zostali hojnie obdarowani i po złożeniu przysięgi wierności wyruszyli do swych współplemieńców, aby doprowadzić do załagodzenia konfliktu. Usiłowania te jednakże zakończyły się całkowitym fiaskiem, gdyż po przybyciu do Stu Wzgórz Tyrach i pozostali wodzowie przyłączyli się do zrewoltowanych nomadów i wraz z nimi wyruszyli przeciw Bizantyńczykom.
Nowa bizantyńska armia przekroczyła Starą Płaninę i skierowała się na tereny kontrolowane przez Pieczyngów, zakładając obóz nieopodal Diakene. Z relacji z wyprawy znajdującej się w kronice Jana Skylitzesa można wnioskować, że armia bizantyńska miała realne szanse zwyciężyć, gdyby dowódcy posłuchali rady stratelatesa Kekaumenosa postulującego natychmiastowy atak na rozproszonych Pieczyngów. Jednakże rektor odrzucił kategorycznie jego propozycję, zamierzając w jednym starciu rozbić całość sił przeciwnika. Ta decyzja głównodowodzącego doprowadziła w efekcie do klęski wojsk bizantyńskich, gdyż wprawdzie nie powtórzył on błędu swojego poprzednika i założył ufortyfikowany obóz, ale dał tym samym czas Pieczyngom, aby zebrali swoje siły. Kiedy więc doszło ostatecznie do starcia, Bizantyńczycy nie zdołali oprzeć się atakowi nomadów i rzucili się do ucieczki, ponosząc znaczne straty.
Efektem klęski pod Diakene były kolejne niszczycielskie najazdy na tereny bizantyńskie, dlatego też Konstantyn IX Monomach zorganizował następną armię składającą się z oddziałów zachodnich i kontyngentów ze Wschodu, a dowództwo nad nią powierzył heteriarsze eunuchowi Konstantynowi. Koncentracja sił bizantyńskich nastąpiła w Adrianopolu, gdzie po przejściu Starej Płaniny nadciągnęli również Pieczyngowie. Wobec takiego rozwoju sytuacji wśród bizantyńskich dowódców rozpoczęła się dyskusja, czy należy koczownikom wydać bitwę obronną w oparciu o umocniony obóz. Jednakże ten hipotetyczny i w miarę rozsądny plan zniweczyła samowola dowódcy piechoty Samuela Burtzesa, który wyprowadził swe siły przed fortyfikacje i został pokonany w starciu z pieczyńską jazdą. Wówczas na pomoc ruszyły pozostałe oddziały i doszło do bitwy, która zakończyła się klęską armii bizantyńskiej. Część jej żołnierzy zdołała schronić się w umocnionym obozie. Wprawdzie Pieczyngowie starali się go zdobyć i dokończyć pogromu Bizantyńczyków, jednakże ich zamiar udaremniła śmierć jednego z ich wodzów, Sultzusa, zabitego wraz z koniem pociskiem z katapulty, co wywołało wielką trwogę wśród oblegających, oraz wieść o nadciągających posiłkach. W tej sytuacji Pieczyngowie zdecydowali się na odwrót.
Pomimo nierozstrzygniętej bitwy i odwrotu spod Adrianopola Pieczyngowie nie zaprzestali najazdów i nadal pustoszyli Trację oraz Macedonię, docierając nawet pod same mury Konstantynopola. Zarysowany w bizantyńskich źródłach obraz wyraźnie wskazuje, że inicjatywa pozostawała w rękach przeciwnika, a niewątpliwie kolejne klęski zachwiały morale i siłą cesarskich oddziałów oraz poddanych. W tej sytuacji Konstantyn Monomach postanowił raz jeszcze uciec się do dyplomacji i wykorzystać ostatniego pozostałego w Konstantynopolu pieczyńskiego wodza Kegena w celu skłócenia przeciwników, został on bowiem wysłany na północ prawdopodobnie z misją odzyskania kontroli nad plemionami, którymi jeszcze do niedawna władał. Tym razem Monomach mógł przypuszczać, że Kegen pozostanie mu wierny, gdyż na czele zrewoltowanych Pieczyngów stał jego zacięty wróg Tyrach, jednakże szybko okazało się, że dwa lata pobytu w Konstantynopolu znacznie uszczupliły wpływy Kegena, który został zamordowany przez współplemieńców.
Warto zauważyć, że w tym samym czasie do walki z Pieczyngami zmobilizowano niebagatelne siły, gdyż z polecenia cesarza pod rozkazy mianowanego etnarchą patrikiosa Bryenniosa oddano oddziały Waregów i Franków oraz pochodzących z Teluch, Mauros Oros i Karkaros konnych łuczników. Siły te liczyły niemal dwadzieścia tysięcy ludzi i miały za zadanie oczyścić z nieprzyjaciół Trację oraz Macedonię. Jako centrum działań ponownie został wybrany Adrianopol, skąd Bryennios miał strzec okolicznych miejscowości. Z kolei dowodzący prawdopodobnie Waregami akoluthos Michał, którego wysłano na południowy wschód od Adrianopola w celu wyparcia z tamtejszych ziem wrogich sił, odniósł dwukrotne zwycięstwo (pod Goloe i Toplitzos) nad samodzielnymi grupami łupiących okolicę Pieczyngów. Następnie połączonym już siłom Bryenniosa i Michała udało się również zaskoczyć i rozbić w nocnym ataku pod Charioupolis na drodze łączącej Redestos z Didymotyką kolejny silny oddział koczowników. Sukcesy te zmieniły sytuację na tyle, że Pieczyngowie odtąd najeżdżali Trację i Macedonię z większą ostrożnością. Oddziały bizantyńskie stacjonujące w poszczególnych twierdzach stanowiły już poważne zagrożenie dla powracających, obciążonych łupami najeźdźców.
Jednak zwycięstwa odniesione w Tracji nie rozwiązywały problemu obecności Pieczyngów na północ od Starej Płaniny ani nie gwarantowały bezpieczeństwa terenom położonym na południe od tego pasma górskiego, dlatego też w 1053 roku Konstantyn IX Monomach zdecydował się podjąć kolejną siłową próbę ostatecznego zlikwidowania zagrożenia ze strony koczowników. W tym celu działania wojenne planowano przenieść na północ od Starej Płaniny, na teren Paristrionu, gdzie miały wkroczyć oddziały Wschodu i Zachodu dowodzone ponownie przez akolouthosa Michała oraz siły temu Bułgaria prowadzone przez synkellosa Bazylego Monachosa. Na wieść o marszu nieprzyjacielskiej armii Pieczyngowie założyli warowny obóz nieopodal Presławia, który Romejowie zaczęli oblegać. Kiedy jednak działania przedłużały się i nie przynosiły efektów, a oddziałom bizantyńskim zaczynało brakować zapasów, cesarscy dowódcy postanowili pod osłoną nocy wycofać się, co nie uszło uwagi Tyrachowi. Pieczyngowie nieoczekiwanie zaatakowali odchodzące oddziały, dokonując ich pogromu. Klęska ta uświadomiła Monomachowi, że Bizancjum nie jest w stanie pokonać Pieczyngów i zmusiła go do zawarcia z nimi pokoju, na mocy którego Konstantynopol uznał panowanie koczowników na terenach Paristrionu.
Ustanowiony w 1053 roku trzydziestoletni pokój przetrwał przez następne sześć lat, gdyż Pieczyngowie zerwali go w 1059 roku i wraz z Węgrami zaatakowali Bizantyńczyków. Jednakże cesarz Izaak I Komnen zdołał dość szybko doprowadzić do odnowienia pokoju z Arpadami, a następnie zwrócił się przeciwko Pieczyngom. Ówczesne źródła podkreślają istniejące pośród Pieczyngów plemienne podziały i fakt, że część ich przywódców na wieść o marszu cesarza przybyła do niego i zaprzysięgła wierność. Jedynym wodzem plemiennym, który postanowił stawić opór Bizantyńczykom, był obozujący nad brzegami Dunaju Selte, który notabene znalazł schronienie na niedostępnej wysepce. Jednak podjęta przez niego próba otwartej walki zakończyła się pieczyńską klęską.
Wydaje się, że efekty wyprawy Izaaka Komnena na tereny kontrolowane przez Pieczyngów były dość ważne, gdyż przyniosły wyraźne uznanie zwierzchności cesarskiej przez większość plemion, co można było zrozumieć jako przynajmniej nominalne przywrócenie tam bizantyńskiej władzy. Co więcej, Pieczyngom nie udało się zjednoczyć, a łatwość, z jaką deklarowali uznanie zwierzchności cesarza, ukazuje, że nie byli w stanie powtórzyć w tym czasie państwowotwórczych kroków Protobułgarów Asparucha. Koczownicy byli więc zmuszeni znaleźć miejsce w istniejącym systemie, czyli w ramach państwa bizantyńskiego, które wprawdzie nie było w stanie całkowicie spacyfikować Pieczyngów, ale mogło utrzymywać ich w posłuszeństwie, tym bardziej że ewentualne wycofanie się koczowników poza Dunaj, na dawne tereny zamieszkania, stało się już niemożliwe, gdyż koczowały tam nowe plemiona.
Sytuacja na ziemiach kontrolowanych przez Pieczyngów skomplikowała się jeszcze bardziej jesienią 1064 roku, kiedy Dunaj przekroczył cały lud Uzów. Uzowie w pierwszym etapie zdołali zadać poważne ciosy Bizancjum, dokonując pogromu sił namiestnika temu Paristrion magistrosa Bazylego Apokapesa oraz wspomagającego go magistrosa Nikefora Botaniatesa i tym samym stali się panami Niziny Naddunajskiej. W roku następnym, podobnie jak Pieczyngowie dwadzieścia lat wcześniej, Uzowie rozpoczęli grabieżcze najazdy na Bałkanach, docierając w okolice Konstantynopola i Tesaloniki, a nawet samej Hellady, a skala zniszczeń przez nich dokonanych miała być tak wielka, że mieszkańcy łupionych ziem podobno przemyśliwali o opuszczeniu europejskich posiadłości Cesarstwa. Jednakże ta ostatnia informacja Michała Attaliatesa wydaje się mało prawdopodobną, gdyż Uzowie, których liczebność nie była zbyt wielka, tak samo jak poddani Tyracha padli ofiarą epidemii i stali się łatwą zdobyczą połączonych sił Pieczyngów i Bułgarów. Pobici i zdziesiątkowani Uzowie częściowo zostali osiedleni na ziemiach cesarstwa i wcieleni w szeregi armii bizantyńskiej, częściowo natomiast zdołali wycofać się poza Dunaj na stepy nadczarnomorskie, gdzie następnie poszli na służbę do ruskich książąt.
Owo współdziałanie wydaje się zrozumiałe, gdyż z jednej strony Pieczyngowie byli dawnymi wrogami Uzów, z drugiej zaś nowi agresorzy, również koczownicy, konkurowaliby o te same tereny, które Pieczyngowie zamieszkiwali już niemal dwie dekady. Jak można sądzić, ten czas doprowadził też do wypracowania jakiegoś modus vivendi z lokalną osiadłą ludnością, z którą koczownicy woleli raczej handlować niż ją grabić, gdyż tamtejsi Bułgarzy nie mogli dostarczać zadowalających łupów, po które w poprzednich latach Pieczyngowie wyprawiali się poza Starą Płaninę w granice bogatych i cywilizowanych temów nadegejskich. W ten sposób więc Uzowie okazali się równie wielkim zagrożeniem zarówno dla Bułgarów, jak i dla Pieczyngów. Co więcej, jak można przypuszczać, wspólna walka wzmacniała wzajemne więzy oraz poczucie niezależności wobec Konstantynopola, którego władca Konstantyn X Dukas, zgodnie z tradycją, miał poprowadzić przeciwko Uzom jedynie 150 ludzi.
Jak można wnioskować, po odparciu najazdu Uzów na terenach dawnej Bułgarii naddunajskiej przywrócony został stan rzeczy, jaki ostatecznie wykrystalizował się po wyprawie Izaaka I Komnena, zadowalający zarówno władze cesarskie, jak i władających tam de facto Pieczyngów. Cesarstwo nadal kontrolowało wybrzeża oraz ważniejsze twierdze naddunajskie, z kolei koczownicy rządzili otwartymi przestrzeniami Niziny Naddunajskiej. Sytuacja taka, połączona z wypłatą odpowiednich gratyfikacji dla pieczyńskich wodzów, zapewniała pokój nadegejskim temom, co było szczególnie istotne pod koniec lat sześćdziesiątych XI wieku, kiedy Roman IV Diogenes starał się zabezpieczyć wschodnie granice. Było to również ważne, gdyż jak można przypuszczać, znad względnie bezpiecznej po pokonaniu Uzów granicy Paristrionu wycofano część oddziałów, pozostawiając obronę w znacznej mierze w rękach lokalnych sił. Stan rzeczy natomiast zmienił się diametralnie wraz z objęciem samodzielnych rządów przez Michała VII Dukasa, a zwłaszcza w momencie zdominowania cesarza przez eunucha Nikefora, zwanego Nikeforitzesem, który ze względu na katastrofalny stan finansów państwa zdecydował się na znaczne obniżenie bądź wręcz zlikwidowanie kwot przeznaczonych dla paristriońskich dowódców i być może naczelników pieczyńskich plemion.
W tym czasie namiestnikiem naddunajskich miast został mianowany zaufany cesarza Michała VI, westarcha Nestor, który szybko popadł w konflikt z Nikeforitzesem, prawdopodobnie na skutek nieutrzymania dyscypliny finansowej, i stracił skonfiskowany na rzecz państwa majątek. W tej sytuacji Nestor sprzymierzył się z lokalnymi, niezadowolonymi z polityki centralnej władzy, możnymi oraz Pieczyngami i na czele połączonych sił ruszył na południe w kierunku Konstantynopola, żądając ustąpienia Nikeforitzesa. Jednakże dyplomacja cesarska zdołała skonfliktować rebeliantów, przekupując Pieczyngów, którzy odeszli poza Starą Płaninę, a za nimi musiał również wycofać się Nestor.
Warto zauważyć w tym momencie, że jakkolwiek katepan Paristrionu, stając na czele buntu, nie zamierzał ani uzurpować władzy cesarskiej, ani proklamować niezależności na kontrolowanych przez siebie terenach, to jednak jego działania doprowadziły do głębokiej erozji bizantyńskich struktur władzy nad dolnym Dunajem i pozwoliły zamieszkującym tam Pieczyngom cieszyć się faktyczną niezależnością aż do końca XI wieku, kiedy to zostali ostatecznie spacyfikowani przez Aleksego I Komnena.
Dość szczegółowe przedstawienie relacji bizantyńsko-pieczyńskich w XI wieku pozwoliło ukazać, że z perspektywy Konstantynopola przynajmniej do lat sześćdziesiątych omawianego stulecia zajmujący naddunajskie równiny koczownicy stanowili większy problem niż atakujący wschodnią granicę barbarzyńcy. Wprawdzie w ówczesnych źródłach trudno znaleźć taką refleksję, ale jak można przypuszczać, Bizancjum na terenie Bułgarii Naddunajskiej mogło znaleźć się w podobnym położeniu jak w końcu wieku VII, kiedy to rodził się, tworzony również przez koczowników, chanat bułgarski stanowiący w następnych stuleciach głównego wroga na Bałkanach. I jakkolwiek Pieczyngowie nie zdołali ostatecznie powtórzyć casusu Asparucha, to − warto jeszcze raz podkreślić − również plany Konstantyna IX Monomacha, by przekształcić Pieczyngów w lojalnych mieszkańców Bizancjum, zakończyły się całkowitym fiaskiem.
J. Bonarek „Bizancjum w dobie bitwy pod Mantzikert”.
Na stronie Wydawnictwa Atryda ruszyła właśnie przedsprzedaż książki Jacka Bonarka „Bizancjum w dobie bitwy pod Mantzikert” – klik
Zamówione w przedsprzedaży egzemplarze książki zostaną wysłane 21 grudnia.
Zamówienie można łączyć z inną nowością – M. Piegdoń „Krassus. Polityk niespełnionych ambicji”.

1 Comment