
Rzymski arystokrata Awiola żył za panowania cesarza Tyberiusza, zaliczał się do imperialnej elity, w swojej politycznej karierze udało mu się osiągnąć nawet konsulat. Na tym zasadniczo kończą się zasługi Rzymianina- nie wygrał żadnej wielkiej bitwy, nie wykazał się jako budowniczy czy mecenas sztuki, z tego co mi wiadomo nie był również bohaterem głośnego skandalu.
Z tak ubogim dossier Awiola wylądowałby na heglowskim śmietniku historii. Przed zapomnieniem uratowało go jednak niesamowite wydarzenie w czasie jego pogrzebu, które zapewniło mu miejsce na kartach dzieł Pliniusza Starszego i Waleriusza Maksymusa, a tym samym – miejsce w historii.
Nie wiadomo kiedy dokładnie zmarł nasz bohater, w każdym razie gdy jak się wydawało dobiegł czas Awioli na ziemskim padole, złożono jego ciało na stosie i podpalono. Wówczas doszło do nietypowej sytuacji.
Tak relacjonuje przebieg pogrzebu konsula Pliniusz Starszy: „Awiola, były konsul, ożył na stosie, a ponieważ nie można było nieść mu pomocy z przyczyny przemagających płomieni, spalił się żywcem”.
Cóż, Awiola ewidentnie nie miał szczęścia w tej sytuacji, gdyby „ożył” nieco wcześniej nie zginąłby w płomieniach. Nie tylko konsula spotkała taka dramatyczna historia – okazuje się, że Awiola wcale nie był pierwszym, który „zmartwychwstał” na własnym pogrzebie.
Jeśli wierzyć Massali Rufusowi pewien pretor – K. Eliusz Tubero również miał ocknąć się na stosie pogrzebowym. Tubero miał jednak więcej szczęścia od Awioli – zniesiono go ze stosu bez szwanku.
Współczesna medycyna tłumaczy takie przypadki śmiercią kliniczną lub letargiem. Historia zna wiele przypadków ludzi pochowanych żywcem. Taka nieprzyjemność prawdopodobnie spotkała chociażby Mikołaja Gogola, czy z naszego podwórka – Piotra Skargę. Ich śmierć była chyba nawet bardziej dramatyczna niż Awioli, bowiem obaj ocknęli się w trumnie.
Mam nadzieję, że nie nabawicie się po lekturze tego tekstu tafefobii – czyli lęku przed pochowaniem żywcem.
„A jeśli dobra sztuka, oklaski dajcie
i razem wszyscy radość nam swą okażcie”
W starożytności aktorzy tymi słowami kończyli występy na scenie. Czasy się zmieniły, więc jeśli powyższy artykuł przypadł Wam do gustu nie musicie dawać oklasków; swą sympatię możecie okazać w inny sposób – obserwując Antyczny.blog i udostępniając tworzone przeze mnie treści na Twiterze i Facebooku lub zapisując się do poniższego newslettera.
Bibliografia
Pliniusz Starszy, Historia Naturalna, VII 52
Waleriusz Maksymus, Factorum et dictorum memorabilium libri novem, 1.8.12
1 Comment