
Król Henryk Walezjusz znany jest nad Wisłą głównie z tego, że był pierwszym elekcyjnym królem Polski. Jego losy po ucieczce z Polski były wypełnione walkami politycznymi, w trakcie których nie przebierano w środkach.
Z ziemi polskiej do Francji
Syn Katarzyny Medycejskiej przekładał jednak koronę francuską nad polską i uciekł z Polski do Francji, gdzie po śmieci brata Karola IX objął władzę. Henryk zmontował stronnictwo oparte na drobnej szlachcie, jego zauszników zwano złośliwie – mignonami – pieszczoszkami.
Francja doby ostatnich Walezjuszy była państwem słabym, rozdartym wojnami religijnymi. Nieudolne rządy Karola IX pogłębiły jedynie kryzys w królestwie. Nadzieją na lepsze czasy stał się nowy król Henryk III. Młody władca porzucił polska koronę, aby objąć schedę po zmarłym bracie.

Życie polityczne królestwa ogniskowało się wokół dworu. W oczach ówczesnych pamiętnikarzy życie dworskie za panowania Henryka III toczyło się w rytm balów, wyuzdanej rozpusty i pojedynków.
Była to jednak jedynie piękna fasada za którą trwała zacięta walka stronnictw. Luwr, siedziba ostatniego z Walezjuszy był areną licznych intryg i spisków. Przedstawiciele arystokracji z pogardą patrzyli na drobną szlachtę, katolicy zwalczali hugenotów, hugenoci knuli intrygi przeciw Koronie. Wszyscy zaś nienawidzili Włochów, rodaków Katarzyny Medycejskiej, których oskarżano o złą sytuacje w kraju.

Niechęć do przybłędów z Italii była tak silna, że kapitan gwardii królewskiej pan La Vergerie wyraził publicznie chęć poderżnięcia gardła tym wszystkim włoskim bękartom, którzy są przyczyną ruiny Francji.
Mignoni Henryka Walezego
Walezjusz był osamotniony na politycznej arenie. Poplecznikom matki, Katarzyny Medycejskiej nie ufał, potężny ród Gwizjuszów spiskował przeciw królowi, hugenoci byli wrogo nastawieni do Henryka, obwiniając go za współudział w rzezi w noc świętego Bartłomieja. Młody król potrzebował politycznego zaplecza, a skoro nie mógł liczyć na dotychczasowych dworzan, zaczął montować własną partię, złożoną z przedstawicieli drobnej szlachty.
Nowych dworzan króla złośliwie zwano mignonami to jest pieszczoszkami, faworytami króla. Byli to ludzie przeważnie młodzi, zaczepni i chętni do bitki. Łatwo było ich rozpoznać ze względu na ekscentryczne stroje jakie nosili i długie, staranie ułożone włosy. Królewscy mignoni szybko stali się obiektem kpin paryżan. Wyśmiewano się z ich zniewieściałości, podejrzewano o skłonności włoskie, jak wówczas nazywano homoseksualizm. Obiektem szyderstw stały się duże kryzy, które lubili zakładać przyjaciele Walezjusza. Paryski pamiętnikarz Piotr de l’Estoile zanotował, że faworyci króla ubierali się w damskie koszule płócienne z kryzami nakrochmalonymi i długimi na pół stopy, tak że widząc ich głowy z nad kryzy odnosiło się wrażenie, że jest to głowa świętego Jana na półmisku.
Do grupy mignonów zaliczano panów Villequiera, Franciszka d’Espinay, Normandczyka Franciszek d’O pan de Fresnes, który otrzymał urząd wielkiego ekonomisty, Jean-Louis de Nogaret de La Valette, Anne d’Arques.
Jednak początkowo największy wpływ na króla zdobył Ludwik de Guast, awanturnik i miłośnik pojedynków. Du Guast zasłynął swymi nietaktownymi wypowiedziami. Kiedyś publicznie stwierdził, że na życzenie swego króla nie zawahałby się podnieść ręki na Franciszka d’Alencon, młodszego brata króla. Zdarzało mu się również wygłaszać mało dworne opinie na temat dam bawiących w Luwrze. Małgorzatę, królową Nawarry nazwał królową kurw. Rzecz jasna takie deklaracje i komentarze nie mogły poprawić atmosfery Luwrze.
Walka stronnictw
Wielkim przeciwnikiem Du Guasta był Ludwik de Clermont d’Amboie, pan na Bussy. Ów sławny uwodziciel i zawalidroga był niegdyś mignonem Henryka III. Zdradził jednak króla i przeszedł na służbę Franciszka d’Alencon. Od tamtej pory knuł intrygi przeciw dawnemu chlebodawcy. Bussy umilał sobie pobyt na dworze awanturami i romansami, został nawet kochankiem królowej Nawaryy, tak znieważonej przez Du Guasta. Jego barwne życie stało się motywem powieści Aleksandra Dumasa.

Du Guast próbował zgubić renegata, Ludwik jednak wymknął się z zastawionej na niego zasadzki. W Paryżu nikt nie mógł czuć się bezpieczny, Henryk Burbon, król Nawarry tak wspomina atmosferę tamtych dni: „Jesteśmy niemal co dzień gotowi poderżnąć sobie nawzajem gardła. Nosimy sztylety, kolczugi a bardzo często i pancerze pod płaszczem”.
Ofiarą zamachu padł nawet wydawać by się mogło nietykalny faworyt króla – Ludwik du Guast. Śmierć przyjaciela bardzo wzburzyła władcę, tym bardziej, że morderca został uniewinniony.
Nowy faworyt króla
Po śmierci Du Guasta na pierwsze miejsce wysunął się Jacques de Levis hrabia Caylus, zwany Quelusem – słynny awanturnik i zawalidroga. Hrabia Caylus był weteranem wojen hugenockich, towarzyszył młodemu Walezjuszowi w wyprawie do Polski. Być może de Levis w trakcie pobytu nad Wisła miał okazję zmierzyć się z miejscowymi rębajłami. Innymi zaufanymi towarzyszami Walezjusza byli Ludwik de Maugiron i Georges de Schomberg, wierni towarzysze nocnych eskapad króla, a przy okazji przyboczna ochrona króla.

Atmosfera na dworze królewskim była bardzo napięta. Rywalizacja pomiędzy Henrykiem, a młodszym bratem Franciszkiem d’Alenuon rodziła wiele napięć pomiędzy zwolennikami króla, a opozycja skupioną wokół młodszego z Walezjuszy. Sytuacji dodatkowo komplikowała butna postawa pana de Levis, który wyraźnie szukał zwady z przeciwnikami politycznymi. Quelus i Bussy nieustanie się prowokowali, rozlew krwi był tylko kwestią czasu. Aby uspokoić nieco emocje król zdecydował się wtrącić obu krewkich szlachciców do aresztu.
Chwilowo udało się zażegnąć krwawą jatkę. Gdy obrażony książę d’Alenuon wyjechał z dworu wydawało się że nastąpi odprężenie. Szybko jednak hrabia Caylus znalazł nowych przeciwników. Byli nimi mignoni księcia Henryka Gwizjusza, przywódcy stronnictwa antykrólewskiego. Ród Gwizjuszów wywodzący się od Merowingów był najpotężniejszym rodem magnackim w ówczesnej Francji. Ambitni Lotaryńczycy nie uważali się za gorszych od panujących Walezjuszy i knuli przeciw rodzinie królewskiej.
Punktem zapalnym stały się wydarzenia z 26 kwietnia 1579 roku. Tego dnia na dziedzińcu Luwru wpadli na siebie hrabia Caylus, któremu towarzyszyli pan de Maugiron i pan de Schomberg i Charlesem de Balzac Entraguetem – mignon księcia Henryka Gwizjusza, głowy stronnictwa antykrólewskiego. Między mignonami doszło do sprzeczki, która zaowocowała wyzwaniem na pojedynek.
Bitwa mignonów
Nazajutrz, w niedzielę 27 kwietnia o godzinie piątej rano na Targu Końskim, stoczono pojedynek jakby żywcem wyjęty z powieści Dumasa. Trzech na trzech. Jacques de Levis walczył z Entraguetem. Skład pozostałych dwóch par nie jest pewny, ale prawdopodobnie de Maugiron skrzyżował ostrza z panem Riberac, natomiast Schomberg pojedynkował się z Livarrotem. Pikanterii temu wydarzeniu dodawał fakt, że Livarrot był niegdyś mignonem króla, przeszedł jednak podobnie jak Bussy na stronę Gwizjuszy.
Nieznany jest przebieg walki, ale z pewnością była ona zacięta i dramatyczna. Adwersarze okazali się godnymi siebie rywalami! Dzielny Schomberg zdołał zadać ciężką ranę w głowę Livarrotowi, jednak pomimo poważnych obrażeń mignon Gwizjuszów zdołał pokonać i zabić przeciwnika. Ranny Livarrot długo kurował się z ran. Dopiero po sześciu tygodniach odzyskał zdrowie.
Maugiron stoczył wyrównaną walkę z Riberakiem. Królewski mignon ciężko zranił wicehrabiego, mimo tego większym kunsztem we władaniu biała bronią wykazał się Riberac kładąc trupem wroga. Zwycięzca jednak niedługo przeżył pokonanego, wicehrabia na skutek odniesionych ran zmarł nastopnego dnia w południe.
Hrabia Caylus choć walczył niczym lew niewiele miał do powiedzenia w konfrontacji z Entraguetem. Pojedynek był wyjątkowo zażarty i krwawy. Pan de Levis lekko zranił adwersarza w ramię, było to jednak wszystko na co był stać hrabiego tego dnia. Entraguet strasznie pokiereszował królewskiego przyjaciela. Hrabia otrzymał aż 19 ran! Wreszcie poraniony osunął się na ziemię. Ludzie Gwizjusza triumfowali.
Ciężko rannego pana de Levis przewieziono do pałacu de Boisi, przy boku konającego przyjaciela czuwał sam król. Królewski mignon nawet na łożu śmierci nie tracił animuszu, twierdził, że wygrałby pojedynek gdyby nie oszustwo d’Entraguesa. Quelus miał pretensje do adwersarza, że ten poza rapierem walczył jeszcze lewakiem, co dało mu przewagę.
Entraguet zbytnio się nie przejął zarzutami rywala, ripostując złośliwie, że tylko idiota wychodzi z domu bez lewaka.

Agonia mignona
Walezjusz robił co mógł by pomóc swemu faworytowi, rozkazał zamknąć ulicę Saint – Antoine, żeby hałas uliczny nie przeszkadzał choremu, obiecywał bajońskie sumy dla lekarza, który wyleczy jego towarzysza. Wszystko na marne. Starania medyków nie pomogły, hrabia zmarł 29 maja, po 33 dniach agonii.
Henryk III bardzo przeżył śmierć zaufanych przyjaciół. Jego gniew pogłębiała niemożność pomszczenia wiernych kompanów.
Król zachował na pamiątki kolczyki pana de Levis, które niegdyś mu podarował. Ciała przyjaciół pochował we wspaniałym grobowcu na którym umieścił napis: Non injuriam, sed mortem, patienter tulit.
Zemsta króla
Tak zwana bitwa mignonów tylko podgrzała nienawiść Henryka III do Gwizjuszów. Władca nie mogąc wprost ukarać swych przeciwników politycznych, sięgnął po skrytobójstwo.
W grudniu 1588 książę Henryk Gwizjusz padł pod ciosami zamachowców, taki sam los spotkał jego brata, kardynała – Ludwika. Triumf Walezjusza był krótkotrwały. Wkrótce zbuntował się Paryż. Henryk III nie był w stanie samemu zaprowadzić porządku w stolicy i wezwał na pomoc króla Nawary Henryka Burbona.
Przewrotny los nie pozwolił jednak Walezjuszowi wkroczyć do Paryża. Parafrazując znane biblijne przysłowie – kto mieczem wojuje od miecz ginie, można powiedzieć, że Henryk III wojując sztyletem od sztyletu zginął. 1 sierpnia 1589 roku Walezjusz został ugodzony sztyletem przez mnicha Jakuba Clement. Rana okazała się śmiertelna. W ten mało chlubny sposób odszedł ze świata ostatni z dynastii Walezjuszy. Tron Francji objął Henryk Burbon.
„A jeśli dobra sztuka, oklaski dajcie
i razem wszyscy radość nam swą okażcie”
W starożytności aktorzy tymi słowami kończyli występy na scenie. Czasy się zmieniły, a wraz z nimi środki wyrażania opinii, więc jeśli powyższy artykuł przypadł Wam do gustu nie musicie dawać oklasków; swą sympatię możecie okazać w inny sposób – obserwując Antyczny.blog i udostępniając tworzone przeze mnie treści na Twiterze i Facebooku lub zapisując się do poniższego newslettera.
Bibliografia
Opracowania:
Bohun T., Trzech na trzech, czyli bitwa mignonów, w: Mówią Wieki, nr. 5/2005.
Grzybowski S., 1985, Henryk Walezy, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź.